Zjadasz wszystko, albo nie jesz wcale – o wybiórczości pokarmowej i neofobii żywieniowej | Wywiad z Małgorzatą Tchurz

Zasobnik

Wybiórczość pokarmowa to jeden z najczęściej pojawiających się tematów na grupach dyskusyjnych dla rodziców. Omawiany przez specjalistów na konferencjach dotyczących autyzmu. Spędzający sen z powiek wychowawcom, opiekunom, budzący liczne emocje. Niektóre interwencje mające pomóc dzieciom niechęć do jedzenia, rozszerzyć dietę bywają skrajne i niekoniecznie zdrowe dla rozwoju.

O tym czym jest (a czym nie jest) wybiórczość pokarmowa oraz neofobia żywieniowa mieliśmy ogromną przyjemność rozmawiać z Małgorzatą Tchurz – psychologiem, psychotraumatologiem, założycielką Neuromind Ośrodek Wspierania Rozwoju. Od kilkunastu lat pracuje z rodzinami zmagającymi się z trudnościami w jedzeniu. Jest twórczynią KREBS® – podejścia, które łączy wiedzę o nauce jedzenia z uważnością na potrzeby, emocje i doświadczenia zarówno dziecka, jak i jego rodzica.

Zadaliśmy pytania dotyczące źródeł trudności związanych z jedzeniem, diagnostyki i dostępnych metod wsparcia dla osób zmagających się z takimi trudnościami oraz ich bliskich.

Wywiad przeprowadził Leo Kowalik – pracownik administracyjny i PRowy Fundacji Prodeste.


 

  • Czym jest neofobia żywieniowa? Co odróżnia ją od wybiórczości pokarmowej?

Małgorzata Tchurz: Neofobia żywieniowa to po prostu niechęć do próbowania nowych produktów. Każdy człowiek w jakimś stopniu przejawia postawę neofobiczną w żywieniu – jedni lubią testować nowe smaki, inni trzymają się tych dobrze znanych. Nie jest to zatem choroba tylko postawa, choć może osiągać ekstremalne nasilenie i wtedy stanowi problem.

Są dwa okresy w życiu, kiedy szczególnie się nasila: dzieci między 1,5 a 6 rokiem życia często odrzucają nowe smaki, co jest całkowicie normalne. Z wiekiem ta ostrożność wobec jedzenia powinna się zmniejszać. U seniorów obserwujemy coś podobnego – często wolą sprawdzone potrawy zamiast kulinarnych eksperymentów.

Wybiórczość pokarmowa to coś innego – nie jest związana z określonym etapem życia, lecz stanowi trwały sposób odżywiania się. Dziecko lub dorosły jedzą tylko wybrane produkty, unikając innych. Na przykład, ktoś może jeść wyłącznie znane sobie potrawy albo tylko produkty płynne, zimne, czy suche. Weźmy przykład: jeśli dwulatek nagle zaczyna preferować tylko znane mu jedzenie, może to wynikać z naturalnego okresu neofobii żywieniowej. Ale jeśli dziesięciolatek je tylko „beżowe” rzeczy, np. kajzerkę, frytki robione przez mamę i chipsy jednej firmy, to raczej mamy do czynienia z wybiórczością pokarmową. Można powiedzieć, że jego neofobia jest nasilona, ale wybiórczość pokarmowa to już bardziej trwały sposób jedzenia. Specjaliści zajmujący się trudnościami z jedzeniem najczęściej używają określenia neofobia żywieniowa w odniesieniu do naturalnego etapu w rozwoju dziecka, podczas którego wzrasta niechęć do nowych produktów. Wybiórczość pokarmowa to natomiast szerszy termin opisujący specyficzny sposób odżywiania – zarówno u dzieci, jak i dorosłych. Jeśli wybiórczość pokarmowa prowadzi do poważnych ograniczeń, może być diagnozowana jako ARFID (Avoidant/Restrictive Food Intake).

 

  • Wiele badań wskazuje, że wybiórczość pokarmowa jest bardziej powszechna wśród osób autystycznych względem neurotypowej populacji. Co według Pani może być przyczyną takiej statystyki?

M.T.: To może najpierw wyjaśnię, dlaczego nie łączę wybiórczości pokarmowej w sposób szczególny z osobami autystycznymi. Osoby autystyczne, podobnie jak osoby nieautystyczne, mogą mieć trudną historię uczenia się jedzenia ze względu na trudności w rozwoju: ruchowym, sensorycznym, nieprawidłowo działające układy, np. trawienny. Na to wszystko nakładają się napięcia relacyjne, ponieważ jedzenie i karmienie to w ogromnej mierze wymiany relacyjne między dzieckiem, a rodzicem. Mówiąc wprost, każde dziecko, które uczy się jeść z bólem lub dyskomfortem w tle – np. z powodu refluksu, problemów trawiennych, wydalania – albo doświadcza jedzenia jako ogromnego wysiłku, ponieważ język pracuje nieprawidłowo, będzie poszukiwać strategii na ograniczenie bólu, zmęczenia i dyskomfortu. To samo dotyczy dziecka, które uczy się jeść w atmosferze lęku i wstydu, bo nie robi tego „tak, jak się oczekuje”. W tym sensie wybiórczość nie jest objawem autyzmu, lecz konsekwencją trudnej historii jedzenia i relacji.

Dlaczego więc wybiórczość jest tak powszechna u osób autystycznych? Ponieważ są one bardziej narażone na ryzyko traumy niż dzieci należące do większości rozwojowej.

Istnieje coraz więcej badań na to wskazujących, choć dopiero zaczynamy zgłębiać ten temat. Długotrwały stres, wynikający np. z przeciążenia sensorycznego oraz z większej liczby niedostrojeń opiekuna do dziecka, ma ogromny wpływ na układ nerwowy, a co za tym idzie – na jedzenie. Dzieci w spektrum mają także odmienne wzorce rozwoju ruchowego i sensorycznego, co bezpośrednio wpływa na sposób jedzenia. Jedzenie to czynność sensoryczna (zapach, smak, dotyk) i ruchowa (odgryzanie, żucie, połykanie). Dodatkowo, trudność może stanowić fakt, że schematy karmienia – zarówno te oficjalne, rekomendowane przez specjalistów, jak i te przekazywane z pokolenia na pokolenie – są najczęściej dostosowane do neurotypowej populacji. Dziecko autystyczne, które do tych schematów nie pasuje, szybko styka się z oczekiwaniami, których nie może spełnić. To rodzi napięcie – zarówno u dziecka, jak i u jego opiekunów. Można sobie wyobrazić sytuację dziecka, które przychodzi na świat, który nie jest uszyty na jego miarę, jakby ten świat nie oczekiwał właśnie tego dziecka. Ile czasu minie, zanim otrzyma diagnozę, a jego opiekunowie zaczną zmieniać oczekiwania, lepiej rozumieć reakcje dziecka, jego potrzeby i dostrajać się do nich? Do tego czasu dziecko może doświadczać przewlekłego stresu relacyjnego, sensorycznego i motorycznego, a opiekunowie nie zawsze
mogą go złagodzić. Na turnusy terapeutyczne przyjeżdżają do nas dzieci autystyczne, np. 8-letnie, które reagują na bodźce i stres jak kilkumiesięczne niemowlęta. Podobnie jest z ich poczuciem własnej tożsamości, bezpieczeństwa i autonomii. Wydaje się, że trzeba nauczyć czegoś 8-latka, ale tak naprawdę terapia to będzie wsparcie dziecka w budowaniu pozytywnych doświadczeń relacyjnych, tożsamości i bezpieczeństwa. Co ważne, ta sytuacja nie dotyczy wyłącznie dzieci autystycznych – może obejmować wcześniaki, dzieci z wadami rozwojowymi, z historią hospitalizacji, czyli te, które od wczesnego dzieciństwa były narażone na silny i długotrwały stres, czyli traumę.

Dlatego nie można powiedzieć, że autyzm powoduje wybiórczość pokarmową. Po prostu osoby w spektrum są bardziej narażone na sytuacje, które do niej prowadzą.

 

  • W jaki sposób traumatyczne doświadczenia wpływają na rozwój zaburzeń odżywiania u dzieci? 

M.T.: Już trochę o tym wspomniałam. Trudna historia nauki jedzenia – taka, która kojarzy się dziecku z bólem, dyskomfortem, stresem – prowadzi do zachowań unikających, które obserwujemy w wybiórczości. Oczywiście nie każdy ból, stres czy dyskomfort jest traumą, ale jeśli przekracza możliwości adaptacyjne dziecka i opiekunowie nie mogą go zbuforować, może mieć długotrwałe konsekwencje. Poza tym trudności w jedzeniu można rozumieć jako mechanizmy obronne, które chronią psychikę przed tym, co jest dla dziecka raniące. Jedzenie to bardzo ważna przestrzeń relacyjna, najpierw w diadzie matka-dziecko, potem w triadzie rodzice-dziecko. Dziecko może (oczywiście nieświadomie) wykorzystywać karmienie, by radzić sobie z trudnymi emocjami – może tłumić impulsy agresywne, walczyć o autonomię, wyrażać złość, a nawet projektować na jedzenie poczucie zagrożenia. Można powiedzieć, że w jedzeniu nieświadomie rozgrywać się może trudna, traumatyczna historia.

Mówiąc o traumie i odżywianiu, trzeba wspomnieć o budowaniu poczucia self u dziecka. Jego tożsamości, odrębności, autonomii i granic własnego ciała. Traumatyczne doświadczenia zaburzają ten proces. Jak uczyć się jedzenia i dokonywać wyborów żywieniowych, jeśli dziecko lub dorosły nie czuje, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy? Jeśli nie ma pewności czy boli i gdzie boli? W takich stanach umysłu, gdy samo doświadczenie własnego istnienia może być nieznośne, trudno rozpoznawać potrzeby głodu, sytości, komfortu fizycznego. Trudno jest uczyć się czegokolwiek.

Jest jeszcze coś, co potrzebujemy zrozumieć w temacie traumy i jedzenia. Jak trauma wpływa na układ nerwowy, a dokładniej – na zdolność reagowania na stres. Nauka jedzenia, zarówno naturalna, jak i terapeutyczne próby rozszerzania diety, narażają dziecko na bodźce i wyzwania, czyli pewien rodzaj stresu. Osoby, które doświadczyły traumy, zwłaszcza w dzieciństwie, mają układ nerwowy, który działa inaczej – jakby miały „wgrane oprogramowanie,” które skanuje otoczenie w poszukiwaniu zagrożeń, a nie źródeł bezpieczeństwa. Mając aktywne takie „oprogramowanie”, dziecko patrzy na stół, widzi jabłko i natychmiast wychwytuje każdą niepokojącą zmianę: kropkę, nowy zapach… i już jest gotowe do ucieczki. W trybie walki lub ucieczki uwalniana jest adrenalina i kortyzol, a poziom glukozy we krwi wzrasta, by dostarczyć energię do mięśni, które mogą być potrzebne do reakcji. Jednocześnie organizm priorytetowo traktuje funkcje niezbędne do przetrwania – trawienie schodzi na dalszy plan. Dziecko może więc nie czuć głodu. Jak uczyć się jeść z takim „oprogramowaniem”?

Dla porównania, dziecko, które nie doświadczyło traumy, patrzy na stół i szuka źródeł bezpieczeństwa, a nie zagrożenia. Zobaczy jabłko, którego nie zna, ale przypomni sobie, że widziało już tatę jedzącego jabłko i śmiejącego się. Poza tym spojrzy na mamę i poczuje się bezpieczniej. Ciekawość weźmie górę – dziecko zacznie przyglądać się owocowi, może nawet go dotknie. Takie dziecko siadając do posiłku, ma w głowie „melodię bezpieczeństwa” – spokojną, relaksującą muzykę. Dziecko z doświadczeniem traumy ma włączoną „melodię grozy,” jak z filmów Hitchcocka.

 

  • W artykule Terapia głodówką, czyli przemoc z monitoringiem medycznym. wspomina Pani o tym, że tego typu interwencje, polegające na zmuszaniu dzieci do “poszerzania swojego jadłospisu” poprzez głodówkę negatywnie wpływają na relacje z samym sobą, poczucie własnej wartości oraz relacje z opiekunem. Czy mogłaby Pani rozwinąć ten temat?

M.T.: W świetle współczesnych badań wiemy, że dziecko do rozwoju potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Jego gwarantem jest dorosły, który dba o jedzenie, chroni przed zagrożeniami i pomaga radzić sobie ze stresem. Życie i rozwój dziecka zależą od opiekuna. Co się dzieje, jeśli ten nie wywiązuje się w pełni ze swojej roli? Na przykład jest gotowy karmić dziecko, ale nie reaguje na emocje, nie buforuje stresu? Dziecko zaczyna wierzyć, że to, na co dorosły nie reaguje, nie zasługuje na troskę i czułość. Redukuje swój obraz do zachowań pożądanych przez otoczenie: „jeśli spełniam oczekiwania, zasługuję na uwagę, ale moje uczucia i myśli, jakby nie miały znaczenia”. Tego typu doświadczenia kształtują „fałszywe self”, o którym pisał Winnicot. Rodzaj zbroi, za którą dziecko się chowa. Dziecko, które nie doświadcza autentycznej reakcji na swoje emocje i potrzeby, uczy się dostosowywać, grać rolę kogoś, kogo oczekuje otoczenie.

Powoli zatraca kontakt z tym, kim naprawdę jest. Poza tym, jak dziecko ma dbać o siebie, jeśli ma doświadczenia, że to, co w środku nie jest godne troski?

Dla mnie doświadczenie szpitalnej głodówki to również doświadczenie „zaniedbania wybiórczego”, które jest formą przemocy. Witold Simon, psychiatra, definiuje je jako koncesjonowaną miłość i reglamentowaną akceptację. Dziecko czuje, że musi zmusić się do jedzenia, zlekceważyć własne uczucia, ograniczenia, żeby zasłużyć na akceptację dorosłych. Jeśli przymus szpitalny można uznać za formę przemocy, to oczywistym jest, jak niszczący ma wpływ na poczucie własnej wartości oraz relację z samym sobą i opiekunami. Interwencje, które polegają na zmuszaniu poprzez głodówkę i stres są jednocześnie sytuacjami, w których dziecko doświadcza bezradności, wstydu i utraty poczucia autonomii.
Erik Erikson pisał o tym, jak rujnujące dla poczucia własnej wartości, budowania tożsamości i bezpiecznych relacji mają takie doświadczenia. Również z perspektywy neurobiologii, doprowadzenie dziecka do stanu rozregulowania, poprzez stosowanie przymusu, może prowadzić do dysocjacji, utraty kontaktu z własnym ciałem, odczuciami i przeżywaniem siebie jako całości. Traktowanie swojego ciała, jako czegoś obcego, co trzeba kontrolować albo ignorować może pogłębić trudności z jedzeniem i jest dalekie od dobrej relacji z samym sobą. W przypadku przymusu i w obliczu zagrożenia, dziecko może zacząć jeść, ale żeby
przetrwać, a nie żeby się rozwijać.

A co z relacją z opiekunem? Jeśli opiekun stosuje kontrolę zamiast wsparcia, dziecko może zacząć postrzegać go jako zagrożenie. Staje przed wyborem: jedzenie albo czucie – czyli opiekun albo ja. To nigdy nie powinno mieć miejsca,

 

  • Do jakich specjalistów kierować się w sytuacji, kiedy zauważamy u swojego dziecka objawy wybiórczości pokarmowej?

M.T.: Nie ma jednego specjalisty, który zajmuje się wybiórczością pokarmową, ponieważ jest to problem złożony. Postępowanie polega na wykluczaniu i szukaniu czynników utrudniających jedzenie oraz na zrozumieniu tego, co dzieje się w relacji dziecko-rodzic. Pomocna może być diagnoza logopedyczna, motoryczna, sensoryczna, medyczna i dietetyczna. Dzięki temu można ustalić, czy dziecko jest odżywione mimo problemów oraz czy wymaga wsparcia w jakiejś konkretnej sferze, np. w leczeniu układu trawiennego czy poprawie ruchomości języka. Jedzenie i karmienie to przede wszystkim relacja rodzic–dziecko, od pierwszych chwil życia. Dlatego kluczowe jest spotkanie ze specjalistą, który rozumie dynamikę tych relacji oraz wewnętrzne przeżycia dziecka i rodzica. Ważne, aby nie skupiał się wyłącznie na normach i zaburzeniach, lecz także pomagał ocenić reakcje dziecka na stres oraz jego możliwości adaptacyjne. Czy są adekwatne do wieku biologicznego, czy znacznie niższe? Dzięki temu rodzic i dziecko mogą lepiej dostroić się do siebie nawzajem. Mogą rozumieć także własne reakcje na to, co dzieje się w sytuacji jedzeniowej. Rodziny dzieci z wybiórczością pokarmową często mogą potrzebować także pracy nad więzią, traumą czy
organizacją środowiska sprzyjającego regeneracji układu nerwowego.

Trudno określić jeden „zawód” i wskazać jednego specjalistę – może to być psychoterapeuta, psycholog lub ktoś, kto ma doświadczenie w tego typu pracy i który rozumie mechanizmy przywiązania, rozwój psychiczny i neurobiologiczne reakcje na stres. Zazwyczaj rodziny zmagające się z problemami żywieniowymi potrzebują współpracy z kilkoma specjalistami. To, czego oczekiwałabym od terapeutów zajmujących się wybiórczością pokarmową i zaburzeniami odżywiania, to świadomość wpływu traumy. W języku angielskim istnieje termin „trauma informed”, oznaczający podejście uwzględniające wpływ traumy na dziecko i rodzinę. Taki specjalista potrafi rozpoznać oznaki traumy i przede wszystkim unika ponownej retraumatyzacji. W terapiach karmienia retraumatyzacja jest realnym zagrożeniem i może dotykać zarówno terapeutów, jak i dzieci oraz rodziców. Ale to odrębny temat.

Podsumowując, nie ma gotowej listy specjalistów, ponieważ wybiórczość pokarmowa obejmuje wiele aspektów, które mogą się różnić w zależności od dziecka i rodziny. Najważniejsze to pamiętać, że jedzenie wymaga szeregu umiejętności motorycznych i sensorycznych, a dziecko może potrzebować wsparcia w ich rozwijaniu. Obejmuje również funkcjonowanie wewnętrznych układów, stan odżywienia, ogólny dobrostan dziecka, a także kompetencje psychiczne i neurobiologiczne kształtujące się w relacjach i w toku rozwoju.

 

  • Jak wygląda, a może jak powinna wyglądać diagnostyka neofobii żywieniowej?

M.T.: W przypadku trudności z jedzeniem, jeśli chodzi o diagnozę formalną, taką, którą stawia psychiatra, powinna – jak każda inna diagnoza – zawierać informacje, z czym może wiązać się trudność, czyli np. na czym polega ARFID. Wyjaśnienia powinny być kierowane do dziecka w przystępnym dla niego języku oraz do rodzica. Ważne jest wskazanie, jakie możliwości daje uzyskanie oficjalnej diagnozy, czyli innymi słowy, jakie prawa nabywa dziecko będąc np. w placówce edukacyjnej lub medycznej. O takich potrzebach słyszę ja i moje koleżanki z zespołu, gdy pracujemy z rodzinami.

Diagnoza formalna jest często potrzebna, ale pracujemy z dużą ilością rodzin, dla których nie ma ona aż takiego znaczenia. Jednak równie ważne, a nawet ważniejsze z punktu widzenia procesu terapeutycznego, jest rozpoczęcie szczegółowej diagnozy, która ma zdefiniować trudność w odniesieniu do konkretnej rodziny i dziecka. Np.: Co trudności w jedzeniu – jakkolwiek je nazwiemy – oznaczają konkretnie dla tego dziecka? Dlaczego trudno mu jeść? Jakich umiejętności mu brakuje? Jak czuje się w różnych sytuacjach jedzeniowych? Jak to wpływa na relację z rodzicem? Czy dziecko i rodzic rozumieją swoje reakcje fizjologiczne i emocjonalne?

Na takim etapie można korzystać z wielu narzędzi: wywiadu, który pokazuje nieco szerzej historię rodziny, obserwacji posiłku i kontaktu dziecka z jedzeniem, niezbędne są rozmowy z rodzicami, spotkania z dzieckiem. Ważne są także konsultacje z różnymi specjalistami: lekarzem pediatrą, gastroenterologiem, terapeutą integracji sensorycznej, terapeutą odruchów, specjalistą, który oceni motorykę, logopedą, dietetykiem. W zależności od potrzeb konkretnej rodziny.

Dla mnie, idealny proces diagnozy szczegółowej powinien przebiegać trzytorowo. Jeden tor skoncentrowany jest na dziecku: co potrafi, czego jeszcze nie potrafi, jak reaguje na brak umiejętności, kiedy robi się trudno dziecku, czego potrzebuje? Drugi tor dotyczy rodzica i jego potrzeb, zasobów, historii. Trzeci aspekt koncentrować się powinien na relacji między dzieckiem i rodzicem. Problemy w karmieniu, jedzeniu i odżywianiu bezpośrednio wpływają na relację, utrudniają połączenie rodzica z dzieckiem. A to połączenie, bezpieczna relacja, w której rodzic zauważa i rozumie to, co przeżywa dziecko jest tak ważna, jak jedzenie. Jest odżywcza, karmiąca i niezbędna do rozwoju. Dlatego wymaga zabezpieczenia, zaopiekowania i uwagi w dokładnie takim samym stopniu jak jedzenie.

 

  • W jaki sposób specjaliści powinni rozmawiać z rodzicami dzieci, doświadczających neofobii i jak poprawnie przekazać im taką diagnozę?

M.T.: Dla mnie, kluczowe znaczenie w przekazywaniu diagnozy oraz rozmowie o trudnościach ma uważność terapeuty na traumę i jej historię, często obecną w rodzinach z problemami żywieniowymi. Nie chodzi jedynie o rozpoznanie objawów widocznych w jedzeniu, ale o ich czułe zrozumienie. Dzięki temu rodzina uczy się postrzegać objawy – na przykład obojętność wobec jedzenia, odruch wymiotny, zmęczenie na samą myśl o przygotowaniu posiłku – nie jako coś „zepsutego” w dziecku czy rodzicu, lecz jako zrozumiałą konsekwencję ich historii. Każdy członek rodziny ma wtedy szansę stworzyć narrację o sobie, w którą może bezpiecznie wplatać to, co trudne. To pozwala doświadczać siebie i świata jako czegoś, co można zrozumieć, przewidzieć i uznać za bezpieczne.

W rozmowach istotna jest też dla mnie uważność na język, który mniej patologizuje, a bardziej normalizuje. Ważne są także tempo spotkań, otoczenie. Specjalista powinien umieć zauważyć, kiedy ktoś – czy to on sam, rodzic, czy dziecko – zaczyna działać w trybie przetrwania, gotowy do walki, ucieczki lub będąc w stanie odcięcia. Celem rozmów nie powinno być wyłącznie zdiagnozowanie problemu, aby go „naprawić”, zaproponować najskuteczniejsza terapię. Istotne jest, aby rodzic i dziecko zaczęli dostrzegać siebie nawzajem bardziej niż sam problem. Żeby zauważyli nie tylko, że dziecko ma wybiórczość pokarmową, ale też że np. jego rączki potrzebują więcej czasu, aby oswoić się z mokrą konsystencją, że czuje się zmęczone, samotne, że rodzicowi robi się trudno w określonych sytuacjach. Przenoszenie uwagi na siebie i zaproszenie do zatrzymania się, zrozumienia, odczuwania – zamiast walki z problemem – jest samo w sobie terapeutyczne. Tak prowadzone rozmowy nie oferują magicznej metody na natychmiastowe zniknięcie problemu, ale mogą być pierwszym krokiem w stronę poczucia bezpieczeństwa – nawet jeśli trudności nadal są obecne.

 

  • Jakie są mity dotyczące neofobii żywieniowej oraz wybiórczości pokarmowej, z którymi najczęściej się Pani spotyka?

M.T.: Mity wokół trudności żywieniowych są niezwykle powszechne: „wyrośnie z tego”, „przegłodzisz, to zje”, „dziecko było małe, nie pamięta traumatycznego doświadczenia”, „to dlatego, że zbyt długo albo zbyt krótko karmiłaś piersią/to dlatego, że nie karmiłaś piersią”, „bo nie gotowałaś obiadów, tylko dawałaś słoiczki/bo nie dawałaś słoiczków, tylko gotowałaś sama”

Dla mnie jednak, jednym z najbardziej szkodliwych mitów jest myślenie o wybiórczości pokarmowej, ARFID czy w ogóle trudnościach z jedzeniem jak o wrogu, z którym trzeba walczyć i wyeliminować objawy. Nie można odbierać nikomu wybiórczych strategii jedzeniowych ani z nimi walczyć. One czemuś służyły i mogą nadal służyć. Trzeba odkryć, dlaczego się pojawiły, ukoić to, co ochraniały, a wtedy dziecko lub dorosły jest gotowy z nich zrezygnować. Po prostu nie musi się ich kurczowo trzymać, bo przestają być już tak potrzebne.


Dziękujemy bardzo Małgorzacie za podzielenie się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem! Zainteresował Was ten temat? Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dt. Krebs® i śledzenie treści w naszych mediach społecznościowych

Jeżeli chcecie zgłębić temat wpływu traumy na rozwój, polecamy Pakiet Webinarów “O traumie w spektrum autyzmu” dr Aśki Ławickiej – prezes Fundacji Prodeste, pedagog specjalnej, współtwórczyni Stosowanej Analizy Potrzeb® dostępny na naszej stronie szkoleniowej: szkolenia.prodeste.pl

Zasobnik powstaje dzięki Ekonomii Wspólnoty i Waszemu zaangażowaniu. Jeżeli chcesz wspierać nasze darmowe treści wpłać darowiznę dla Fundacji Prodeste, z dopiskiem „Ekonomia Wspólnoty”. [Chcę wpłacić darowiznę]

 

cze 12, 2025

Zobacz więcej postów:

Nauka zdalna

Jesteśmy u progu zdalnej nauki, nie wiemy co ona przyniesie do naszego domu. Czy ulgę i spokój,...

Bądź łagodny

Hejt, pseudozdalnanauka, koronawirus, kryzys gospodarczy, szarlatani chcący zarobić na pandemii,...

Potrzeby człowieka

O potrzebach człowieka w spektrum poczytacie w tej książce...

Wsparcie wydarzenia teatralnego o tematyce autyzmu

Niedawno mieliśmy przyjemność obejrzeć cztery spektakle w ramach IV półmaratonu czytań performatywnych Teatru na Faktach w Instytucie Grotowskiego. Zostaliśmy poproszeni o objęcie wydarzenia matronatem, ze względu na jedno z czytań, które dotykało tematyki spektrum autyzmu – “Moje dziecko jest jak pingwin” autorstwa Anny Piątkowskiej.

Prace domowe – perspektywa dziecka.

Prace domowe – perspektywa dziecka, to chyba temat znany większości dorosłych. Choć niektórzy z...

Zasady w życiu człowieka z Zespołem Aspergera

Zasady, w życiu człowieka z Zespołem Aspergera, mogą być postrzegane z dwóch punktów widzenia....

Limit czasu

Limit czasu - opowieść inspirowana kartką od Autystycznekartki. Czas. Od wieków zajmuje...

Wypalenie rodzicielskie

Śledząc rodzicielskie grupy tematyczne widzimy, że niezwykle ważnym jest poruszenie od dzisiaj...

Do czego mi diagnoza?

Do diagnozy dochodzimy w różny sposób i różne powody stają się impulsem do jej rozpoczęcia....

Plany aktywności – narzędzie czy koło ratunkowe

W drugim dniu krążącym wokół tematu planów aktywności, chciałybyśmy trochę wprowadzić Was w to...
Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
Kontynuuj zakupy
0